Zmusili nas do jedzenia papierosów – pushback Hamida
-
Rodzaj zdarzenia:
Pushback
-
Lokalizacja:
słupki 344 i 345
- Data: 12.2024
- Godzina: -
- Liczba osób: 5 osób
- Demografia: Trzech mężczyzn z Jemenu, dwóch mężczyzn z Syrii
- Kobiety: -
- Małoletni: -
- Problemy medyczne: Dwie osoby zgłaszały problemy zdrowotne, z czego jedna uraz nogi
- Prośba o azyl?: NIE
- Przewiezienie na placówkę SG? NIE
-
Doświadczona przemoc (Polska):
Bicie metalową pałką, upokarzanie, wyśmiewanie, konfiskata i niszczenie mienia, grożenie bronią
-
Doświadczona przemoc (Białoruś):
Brak danych
- Zidentyfikowane służby:Polska Straż Graniczna
-
W pierwszej połowie grudnia 2023 roku, w przeciągu sześciu dni, Hamid z Jemenu został dwukrotnie wywieziony z Polski . Podczas ostatniego przekroczenia zapory, które opisuje, w nocy, mężczyźnie i jego towarzyszom udało się przejść około półtora kilometra od linii granicznej. Hamid wspomina moment spotkania ze służbami. Patrol dokonujący zatrzymania liczył około piętnastu funkcjonariuszy, ale rozmówca zaznacza, że później liczba ta zmieniała się i w różnych momentach było ich od dziesięciu do dwudziestu pięciu.
Od razu jak nas zatrzymali, jeden z nich mówił do nas po angielsku. Dopadł nas i od razu podniósł broń, wyciągnął broń [niezrozumiałe], mały pistolet i wycelował nim w nasze głowy. Powiedział jedną rzecz: „Jeśli któryś z was zacznie uciekać, będę strzelać”. A jak skończyli do nas mówić i nas bić, to powiedział: „Jak jeszcze raz was zobaczę, to was zabiję”.
Hamid rozpoznał słyszane słowa jako polskie przekleństwa, zapamiętał słowo „kurwa”. Opisał też bicie i poniżające traktowanie, którego doświadczył:
Kiedy nas zatrzymali, agresywnie nas pobili metalowymi pałkami i kazali nam czekać [niezrozumiałe] dwie godziny, dopóki nie przyjechał samochód. Zanim przyjechał samochód, bili nas i kazali nam kłaść głowy na ziemi. Rzucali w nas śniegiem, to znaczy, zbierali śnieg, zbijali go w takie jakby kamienie i rzucali tym w nas, w nasze twarze. Wyzwiska, podniesiony głos… Skuli nam bardzo mocno ręce plastikowymi kajdankami [niezrozumiałe] i jednemu z moich kolegów przestała płynąć krew.
Na pytanie czy on albo któryś z jego towarzyszy wyraził prośbę o ochronę międzynarodową, Hamid odpowiada:
W ogóle nie pozwolili nam się odezwać. Za każdym razem [niezrozumiałe] słowem, krzyczeli na nas i nas bili. Jak złapali mojego kolegę, skuli go tak mocno, że przestała mu płynąć krew. Próbowałem protestować, powiedziałem funkcjonariuszom, że krew mu przestała płynąć. A oni wzięli pałki i zaczęli go bić po rękach. Chodzi o to, że ja protestuję, […] a odpowiedzią jest bicie metalową pałką. […] Nie próbowaliśmy rozmawiać.
Dwóch mężczyzn z grupy próbowało poinformować funkcjonariuszy o swoich problemach zdrowotnych. Zatrzymujący zastosowali przemoc.
Jeden z moich kolegów miał problem z [kontuzją], miał robioną operację. Kiedy nas znaleźli, zdjął spodnie, żeby pokazać to Polakom, a oni uderzyli go tam metalem [metalową pałką].
Po półtorej–dwóch godzinach spędzonych na mrozie, na miejsce zdarzenia miało dojechać około dziesięciu funkcjonariuszy. Według przytaczanych relacji w zdarzeniu uczestniczyło łącznie około dwudziestu pięciu.
Potem przyjechał samochód i nas do niego załadowali. Strażnicy, którzy byli w samochodzie mieli nóż. Pocięli nasze ubrania i kurtki. Zabrali mojemu koledze, on miał pieniądze, zabrali mu 200 dolarów [niezrozumiałe]. Nagrywali nas telefonami, naśmiewając się z nas. Mieli jedzenie. Mieli jedzenie, a my umieraliśmy z głodu. Rzucali w nas jedzeniem. Zmusili nas do jedzenia papierosów, papierosów. Zmusili nas, żeby je jeść i nagrywali nas, śmiejąc się.
Hamid wspomina również, że funkcjonariusze rozpoznali ich na podstawie zdjęć. Przypuszcza, że zrobiono je przy pierwszej wywózce, której doświadczył.
Sfotografowali nas i za pierwszym, i za drugim razem. To znaczy, kiedy przeszliśmy drugi raz to nas rozpoznali i pokazali nam nasze zdjęcia.
Zatrzymani mężczyźni zostali przewiezieni kilkanaście kilometrów wzdłuż granicy. Zgodnie z relacją Hamida, funkcjonariusze odebrali im wodę i zapalniczki, a także rozbili ekrany telefonów, z których wyjęli karty SIM. Po dotarciu do granicy migranci jeszcze przez około godzinę byli przetrzymywani na mrozie. Cały czas ich ręce były spięte plastikowymi opaskami zaciskowymi.
Jak nas dowieźli, chodzi o to… Nie uniknęliśmy krzywdy. Czekaliśmy godzinę, jak oni rozmawiali między sobą. Nie wiemy co mówili. Potem zabrali nam buty i je pocięli, zabrali skarpetki i je pocięli. Nawet nie rozcięli nam wszystkim kajdanek. Jednemu z moich kolegów zostawili je na rękach. Kazali nam przejść, podziękowali i poszli. […] I jak otworzyli drzwi to jeszcze spryskali gazem pieprzowym.