Z oddali słychać było krzyki – cztery pushbacki Ghaziego
-
Rodzaj zdarzenia:
Pushback
-
Lokalizacja:
Polska / Belarus
- Data: 2023
- Godzina: -
- Liczba osób: 10 osób
- Demografia: Belarus / Rosja
- Kobiety: -
- Małoletni: -
- Problemy medyczne: -
- Prośba o azyl?: Brak danych
- Przewiezienie na placówkę SG? NIE
-
Doświadczona przemoc (Polska):
Psikanie gazem
-
Doświadczona przemoc (Białoruś):
Brak danych
- Zidentyfikowane służby:Polska Policja, SG
-
Z oddali słychać było krzyki – cztery pushbacki Ghaziego
Zanim Ghazi zdecydował się na próbę dotarcia do Polski, dwukrotnie został pushbackowany do Białorusi z terytorium Litwy.
Zostaliśmy przeszukani. Wiedzieli, że to nasze drugie przejście. Dotkliwie nas pobili. Próbowali połamać nasze telefony. […] Zniszczyli nam komórki, zepsuli wejścia do ładowania, użyli paralizatorów i pobili nas. Było nas osiem osób, a oni użyli wobec nas paralizatorów. Bałem się. Położyli każdego na plecach i użyli tych paralizatorów. Poddaliśmy się.
Po doświadczeniu na granicy białorusko-litewskiej Ghazi podjął decyzję o próbie dotarcia do Polski. W pogranicznych lasach spędził 22 dni. Był dwukrotnie pushbackowany. Po trzeciej, tym razem nieudanej próbie przejścia na stronę Polską Ghaziemu udało się wrócić do Mińska. Wcześniej, po każdym pushbacku, uniemożliwiały mu to białoruskie służby. On i osoby z jego grupy słyszeli groźby kierowane w ich stronę, byli szczuci psami, niektórzy zostali pogryzieni. Funkcjonariusze zmuszali także Ghaziego i jego towarzyszy do siedzenia w pełnym słońcu, odmawiając im dostępu do wody.
Pierwsza próba dotarcia do Polski.
Próbowałem wjechać do Polski trzy razy. Za pierwszym razem przeszliśmy 500 metrów, potem polska policja złapała mnie w odległości 500 lub 600 metrów [od zapory granicznej]. Była 9 wieczorem, byliśmy trochę zmęczeni. Weszliśmy na odległość 700 metrów. Zostaliśmy zatrzymani przez policję, młodego mężczyznę i dziewczynę z Polski. Było nas 10 osób. Nie było z nami osób starszych, dzieci ani kobiet. Kazali nam usiąść na ziemi. […]. Mieli ze sobą gaz pieprzowy. Butelki z gazem pieprzowym. Leżeliśmy na ziemi. Spryskali nasze głowy gazem pieprzowym. Leżeliśmy na ziemi a [rozpylonego] gazu było tyle, że nie dało się tego wytrzymać. Przeszukali nasze plecaki. Potem świat się rozproszył. Bardzo padało, w głowie mieliśmy gaz. Właściwie mieliśmy go w całym ciele. Siedzieliśmy blisko pół godziny w deszczu. Przeszukano nas ponownie i kolejny raz użyto gazu pieprzowego. Zostaliśmy później zabrani na granicę, otworzyli nam drzwi i przeszliśmy na białoruską stronę. To była nasza pierwsza próba dotarcia do Polski.
Próba druga.
Weszliśmy do Polski o 18 po południu. Było nas około 60 osób. Za płot, za polski mur weszliśmy w 60 osób. Każde 10 osób szło w innym kierunku. Oddaliliśmy się o kilometr i schowaliśmy w gęstwinie drzew. Ukryliśmy się. Po pięciu minutach strażnicy już wiedzieli. Usłyszeliśmy dźwięk. Po tym, jak zorientowali się, że ktoś przeszedł, jakby w coś uderzali. [usłyszeliśmy] dźwięk fajerwerków lub coś takiego, to był sygnał dla wojska, że są imigranci, że w lesie są ludzie, którzy przekroczyli granicę.
Kiedy znaleźliśmy się w Polsce po raz pierwszy, ukryliśmy się, ponieważ wiedzieliśmy, że wojsko wie, że imigranci weszli, że zaraz zaczną [nas szukać]. Przeszukali cały teren. Byliśmy bardzo dobrze ukryci aż do godz. 18. Złapali pozostałych. Słyszeliśmy to z daleka.
Polscy żołnierze bili ludzi bronią, którą mieli przy sobie. Po głowach i po brzuchach. Z oddali słychać było krzyki. Ukrywaliśmy się. Nie mieliśmy nic do jedzenia i picia. Wszyscy, którzy przeszli, zostali aresztowani. Zostało nas tylko 10 osób. Trwaliśmy w ukryciu aż do zapadnięcia zmroku o godzinie 23. Próbowaliśmy się ruszyć, idąc w dużym zagęszczeniu żołnierzy, w świetle ich latarek… Wśród wielu żołnierzy, prawicowych żołnierzy. […] Nie mogliśmy się ruszyć. Tę noc przespaliśmy, a rano przeszliśmy około 500 metrów. Potem nas aresztowali i zabrali. Przeszukali nasze torby, a później nas. […] Powiedzieli nam, że weszliśmy do kraju nielegalnie. „Tym razem was nie zaatakujemy, ale to już inna sprawa”. […] Wróciliśmy do polskiego ogrodzenia. Otworzyli nam drzwi, oczywiście psikając nas gazem pieprzowym, ale tylko trochę. […] Pierwszą rzeczą, którą nam zabrali, były torby, w których mieliśmy jedzenie, wodę. Zwrócili nam te torby.