[…] uciekamy, żeby nie walczyć, żeby nikogo nie zabić, żeby nikt nie zabił nas – pushback Anasa
-
Rodzaj zdarzenia:
Pushback
-
Lokalizacja:
Polska / Białoruś poniżej wsi Opaka Duża
- Data: 17.10.23
- Godzina: -
- Liczba osób: 12 osób
- Demografia: 12 mężczyzn z Syrii
- Kobiety: -
- Małoletni: -
- Problemy medyczne: -
- Prośba o azyl?: TAK
- Przewiezienie na placówkę SG? TAK
-
Doświadczona przemoc (Polska):
Gaz pieprzowy, pobicie, kradzież, szczucie psami, niszczenie mienia, użycie paralizatora, bicie pałką, przemoc słowna, szantaż, oddawanie strzałów w kierunku uciekających, odmowa wody, jedzenia i dostępu do toalet na placówce
-
Doświadczona przemoc (Białoruś):
Brak danych
- Zidentyfikowane służby:Wojsko SG
-
Anas przekroczył granicę w godzinach porannych, w 12-osobowej grupie, w której wszystkie osoby były z Syrii. Anas opisuje, że wśród nich był starszy mężczyzna, który, w jego ocenie, w wyniku doświadczeń w drodze zmarł w polskim lesie.1 W październiku, niedaleko lokalizacji pasującej do miejsca przejścia granicy przez respondenta, odnaleziono ciało mężczyzny pochodzącego z Syrii.
Teraz ważną sprawą jest, dlaczego Mohammad zginął? W tej sprawie było tak: najpierw przyszło tamtych dwóch i kazali nam się ustawić w linii, jeden obok drugiego. Wykorzystaliśmy okazję i uciekliśmy od nich. Mohammad sam pobiegł do lasu, zostało mu tylko trochę baterii w telefonie. I dlatego umarł w lesie, bo się zgubił.
Grupa w pewnym momencie się podzieliła. Anas wraz z pięcioma innymi ludźmi został zatrzymany nad ranem przez osoby, które zidentyfikował jako funkcjonariuszy polskich służb. Relacjonuje, że już w samym momencie zatrzymania doświadczyli przemocy fizycznej i werbalnej.
O, to jest właśnie ten moment, o którym chciałem mówić, to jest bardzo ważny moment. Od razu, jak nas zatrzymali, zaczęli nas bić i spryskali nam oczy gazem pieprzowym. Zaczęli nas wyzywać. Była z nami jedna osoba, która rozumiała angielski i trochę też nim mówiła. On dla nas tłumaczył w momencie, w którym nas zatrzymali, kiedy nas zabrali. Bardzo nas wyzywali.
Jeden z zatrzymanych mężczyzn znał angielski i pełnił rolę tłumacza. Funkcjonariusze, według relacji Anasa, pytali, dlaczego Syryjczycy nie wrócą do swojego kraju i dlaczego nie biorą udziału w wojnie. Mężczyzna w imieniu grupy miał im odpowiedzieć, że nie chcą walczyć ze swoimi rodakami, swoimi braćmi. Później funkcjonariusze wyrzucili całe jedzenie, które osoby miały ze sobą, zniszczyli ich telefony i odebrali powerbanki. Na miejscu strażnikom towarzyszyły psy2 Mężczyzna twierdził, że funkcjonariusze, którzy dokonali zatrzymania, byli wojskowymi. Obecność psów wskazywałaby raczej na funkcjonariuszy straży granicznej. Dowodząc, że było to wojsko, mężczyzna opowiadał o wojskowych pojazdach – samochody, którymi porusza się po pograniczu straż graniczna, mogą być mylnie rozpoznawane jako samochody wojskowe., którymi mieli oni szczuć zatrzymanych. Jeden z mężczyzn został pogryziony w nogi. Funkcjonariusze mieli się śmiać i przeklinać:
Spytali nas, dlaczego nie wrócimy do naszego kraju, z którego przyszliśmy. Powiedzieliśmy im: „W naszym kraju jest wojna. Gdyby nie było wojny, po co mielibyśmy przychodzić?”. Bili nas elektrycznymi pałkami, zaatakował nas pies i ugryzł jednego z nas w nogę. Kiedy przestali bić, zabrali nam wszystko – wodę, jedzenie, środki potrzebne do przetrwania; zabrali, ukradli… Żołnierze ukradli nam powerbanki i nie przestawali nas bić. Była z nimi kobieta, oficer, która była ich przełożoną z tego, co widzieliśmy. Śmiała się z nas i szydziła. Powiedzieli nam: „Wracajcie do Syrii i walczcie”, a my odpowiedzieliśmy im „Nie chcemy zabijać naszych rodaków”.
Anas opisuje, że dwie osoby próbowały uciec, jedna została zatrzymana od razu, a druga uciekła. Któryś z funkcjonariuszy miał celować do niej z broni.
Najpierw zabrali nas, byliśmy w szóstkę i zabrali nas do innych 6 osób. Teraz, to ważna sprawa, jak on uciekł, to żołnierz zaczął celować do niego z broni, z pistoletu, ale nie usłyszeliśmy wystrzału. Widzieliśmy tylko, że do niego celuje. Jest jasne, że nie strzelał, bo gdyby kogoś zranił, to ta osoba by krzyknęła. Ale żołnierz wrócił i nic nie słyszeliśmy.
Na miejscu zatrzymania pojawiły się jeszcze 3 samochody. Wszystkie osoby, które nimi przyjechały, miały być zamaskowane.
Powiedzieli nam: „Idźcie walczcie w Syrii, zaciągnijcie się do wojska”. Odpowiedzieliśmy im, że my uciekliśmy, żeby nie walczyć, żeby
nikogo nie zabijać, żeby nikt nie zabił nas. Ale oni w kółko, ciągle to powtarzali: „wracajcie do Syrii, idźcie tam do wojska, idźcie walczyć”.Pięcioosobowa grupa wraz z Anasem została zabrana na granicę, gdzie połączono ich z pozostałymi sześcioma osobami, z którymi rozdzielili się po przekroczeniu granicy. Cała jedenastka została przewieziona na placówkę straży granicznej jednym większym samochodem,
Na początku zawieźli nas blisko muru na granicy. To trwało jakieś pół godziny. Potem musieliśmy przesiąść się do innego samochodu. Te 11 osób razem. Oczywiście po tym pobiciu zabrali nam wszystko. Nawet zegarki, bo jeden z kolegów miał zegarek na ręce, to zabrali mu też zegarek. I tego też nie oddał. Potem około godziny wieźli nas na komisariat..
Anas opisuje, że na placówce zadawano mu pytania, kazano oddać dokument tożsamości. Siłą zmuszono go do odblokowania telefonu. Mężczyzna na początku stawiał opór, mówił, że ma prawo nie podawać kodu dostępu. Funkcjonariusze zaczęli go bić, wtedy dopiero uległ. Oddano mu telefon, jednak zanim to nastąpiło, strażnicy zmienili język urządzenia na angielski.
Powiedzieliśmy mu, że chcemy pójść do toalety, ale on się nie zgodził. Powiedzieliśmy, że chcemy pić i też się nie zgodził. Jeden chłopak spał na siedząco, na krześle, obudzili go i zaczęli go bić. To znaczy: ktoś chciał spać, zmęczony biciem, ale nie pozwolili mu spać, to znaczy, wciąż go bili.
Anas z towarzyszami wielokrotnie wyrażał chęć ubiegania się o ochronę międzynarodową. Wszyscy później zostali zabrani z powrotem na granicę, gdzie funkcjonariusze wypchnęli ich na wschodnią stronę zapory granicznej.
Zabrali nas do płotu i przeszliśmy. Pierwsze, co powiedzieli, to że nas przeszukują przed przejściem. Zabrali nas z powrotem samochodem i jechali aż do przejścia, to znaczy do torów kolejowych. Tam było przejście, za torami, otwarte miejsce. Tam nie chcieli dać nam wody. Zbili nam ekrany w telefonach i je zabrali. Zostawili nam tylko jeden telefon, ze zbitym ekranem. Zabrali nam powerbanki i dowody tożsamości i włożyli je do torby razem z naszymi telefonami. Kiedy wysiedliśmy, otworzyli nam takie jakby okno w murze, w płocie, i musieliśmy przez nie przejść. Padał deszcz. Niestety, wyrzucili torbę, w której były nasze telefony. Śmiali się z nas i zamknęli to miejsce, w którym przeszliśmy przez płot.