Przyjechaliśmy tu tylko po to, żeby wnioskować o azyl i żyć w kraju, w którym jest pokój – pushback Hiyaba
-
Rodzaj zdarzenia:
Pushback
-
Lokalizacja:
Nieznana
- Data: 06.2024
- Godzina: -
- Liczba osób: 4 osoby
- Demografia: Kobieta i mężczyzna z Etiopii, kobieta i mężczyzna z Erytrei
- Kobiety: 2
- Małoletni: -
- Problemy medyczne: Skrajne wyczerpanie, problemy żołądkowe (kobieta z Erytrei), uraz nogi (Hiyab)
- Prośba o azyl?: TAK
- Przewiezienie na placówkę SG? TAK
-
Doświadczona przemoc (Polska):
Upokarzanie, odmowa dostępu do wody i jedzenia, odmowa przyjęcia wniosku o ochronę międzynarodową
-
Doświadczona przemoc (Białoruś):
-
- Zidentyfikowane służby:Polska Policja, Polska Straż Graniczna
-
Niniejsze opracowanie wywiadu zostało uzupełnione o dane przekazane przez grupę wolontariuszy, którzy próbowali udzielić pomocy humanitarnej zatrzymanym osobom. Grupa pomocowa nie została dopuszczona do podpisania pełnomocnictw z zatrzymanymi osobami, które w trakcie interwencji wyrażały wolę ubiegania się o ochronę międzynarodową w Polsce.
Hiyab nie pamięta dokładnej daty przekroczenia granicy. Podróżował w grupie czterech osób, kobiety i mężczyzny z Etiopii oraz kobiety i mężczyzny z Erytrei. Zgodnie ze słowami Hiyaba, on sam cierpiał z powodu urazu nogi, natomiast jedna z kobiet miała chory żołądek.
Po przekroczeniu granicy Hiyab oraz jego towarzysze podróży szli przez dwa dni, aż dotarli do większego miasta [zgodnie z relacją grupy pomocowej osoby w momencie zatrzymania przebywały na cmentarzu prawosławnym w Hajnówce]. Tam, jak relacjonuje Hiyab, grupa spotkała jakichś ludzi, z pomocą których próbowali wezwać pomoc humanitarną. W pewnym momencie do grupy podszedł cywilnie ubrany mężczyzna, który odebrał Hiyabowi telefon i roztrzaskał go, a następnie wezwał policję. 10 minut później na miejscu pojawił się patrol policji.
Hiyab zaznacza, że członkowie grupy w trakcie pushbacku cały czas deklarowali, że chcą ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce.Powiedzieliśmy im, że chcemy prosić o azyl, nie chcemy być pushbackowani, nie chcemy wracać do Białorusi, chcemy azylu tutaj. Dużo płakaliśmy i błagaliśmy. […] Byliśmy prawie nadzy, mieliśmy na sobie tylko bokserki, a oni wepchnęli nas do rzeki. Zostalismy spushbackowani w bokserkach i niczym więcej, byliśmy nago.
Jak wspomina Hiyab, wolontariusze próbowali przekazać grupie wodę, przed czym powstrzymywali ich funkcjonariusze.
Zespół humanitarny dał nam wodę, ale policja nam ją zabrała.
Potwierdza to relacja obecnego na miejscu zespołu pomocowego:
Po jakimś czasie [obserwowania interwencji służb] zmienił się patrol policji i pozwolił jedynie [na to], że przekaże od nas butelki z wodą. Nie zgodzili się nawet żeby każdy dostał swoją butelkę, jedna miała według nich wystarczyć na dwie osoby. Nie pozwalali nam podejść ani podpisać pełnomocnictw mimo wyraźnych próśb osób, że chcą azylu – powiedzieli, że to wszystko zależy od SG i że musimy czekać na ich przyjazd. Towarzyszył im mężczyzna, prawdopodobnie z SG po cywilu, który zawiadomił służby. [Informacje przekazane przez wolontariuszy próbujących udzielić pomocy humanitarnej na miejscu]
Zatrzymane osoby zostały następnie skute trytytkami i przeszukane przez patrol straży granicznej, który przyjechał na miejsce. Zgodnie z relacją zespołu pomocowego funkcjonariusze byli zamaskowani. Hiyab wspomina, że on i pozostałe osoby zostały przetransportowane na placówkę straży granicznej, gdzie nie dostali wody ani jedzenia i zostali rozebrani do naga w trakcie przeszukania.
Przyszli i nas przeszukali, powiedzieliśmy, że nie jesteśmy tu po to, żeby kogokolwiek skrzywdzić, ani żeby komukolwiek zagrażać. Przyjechaliśmy tu tylko po to, żeby wnioskować o azyl i żyć w kraju, w którym jest pokój. […] Po tym, jak przyszli i skuli nas w kajdanki, przeszukali nas i zabrali nas do placówki straży granicznej, w której prosiliśmy o wodę i jedzenie, ale odmówili, mówiąc, że musimy zostać sprawdzeni. Rozebrali nas, byliśmy dosłownie nago, przeszukali nas całkowicie. A potem po dwóch godzinach wzięli nas do samochodu i wywieźli.
Hiyab nie wie, gdzie zostali przewiezieni, natomiast zespół, który próbował udzielić wsparcia humanitarnego i prawnego poinformował, że grupa została przetransportowana na placówkę straży granicznej w Białowieży.
Na placówkę została zabrana razem ze wszystkimi chora kobieta, która zgodnie z relacją Hiyaba oraz zespołu pomocowego była bardzo osłabiona.
Erytrejka M.11 Inicjał został zmieniony. nie mogła wstać – dopiero wtedy zobaczyliśmy, że jest jeszcze słabsza, niż myśleliśmy. Domagaliśmy się wezwania karetki, ale zbywano nas informacją, że to jest decyzja lekarza i że zostanie przebadana na placówce. M. sunęła nogami po ziemi.22 Informacje przekazane przez wolontariuszy próbujących udzielić pomocy humanitarnej na miejscu
Ta jedna kobieta była chora, dlatego leżała na łóżku i nic się z nią nie wydarzyło. Z tą drugą tak nie było, funkcjonariuszka wzięła ją do oddzielnego pokoju i możliwe, że ją przeszukali, nie pytałem.
Hiyab zaznacza, że na placówce nie przedłożono mu do podpisania żadnych dokumentów. Na jego prośby o ochronę międzynarodową funkcjonariusze reagowali śmiechem.
Ja wręcz płakałem i… Ponieważ ja i my wszyscy, widzieliśmy po drodze dużo cierpienia i dużo… Po drodze widzieliśmy wiele rzeczy, więc prosiłem ich, ale oni się z nas śmiali. Prosiliśmy o azyl, ale nam tego nie dali.
Przez cały czas spędzony w placówce straży granicznej osoby z grupy Hiyaba (wyłączając chorą kobietę) były skute, początkowo trytytkami, które zostały zdjęte na czas przeszukania, a następnie zastąpione metalowymi kajdankami. Hiyab wspomina, że przez około trzy godziny spędzone w placówce był zmuszony do klęczenia na ziemi.
– To jest jak więzienie [pomieszczenie, w którym Hiyab był przetrzymywany]. Klęczeliśmy tam przez trzy godziny ze skutymi rękami, nie dali nam nawet jeść. Wywieźli nas z pustymi żołądkami, to jest tak smutne.
– Czyli byliście na kolanach i skuci kajdankami przez cały czas?
– Na początku to były plastikowe kajdanki [trytytki], potem ściągnęli te plastikowe kajdanki żeby nas przeszukać. I po tym, jak nas przeszukali, założyli nam kajdanki, takie normalne, metalowe. […] Po tym jak nas przeszukali nagich powiedzieli, żebyśmy założyli ubrania i tak zrobiliśmy.
Następnie Hiyab i dwie inne osoby z jego grupy zostały zabrane z placówki do samochodu i przewiezione w kierunku granicy. Zgodnie z relacją Hiyaba, przejazd miał trwać około 30-45 minut. Chora kobieta z Erytrei została na placówce. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez zespół pomocowy, kobieta trafiła do szpitala, gdzie otrzymała pomoc medyczną, a wolontariusze udzielili jej pomocy prawnej.
Funkcjonariusze mieli najpierw nakazać Hiyabowi rozebranie się do bielizny, a następnie zmusić jego i pozostałe osoby do przekroczenia zapory granicznej przy używając paralizatora i popychając ich.
Po tym, jak nas zabrali z placówki, są takie jakby drzwi, które możesz otworzyć żeby przejść przez mur, i przed przepchnięciem nas przez drzwi powiedzieli “Zdejmijcie ubrania”, i się rozebraliśmy. Ja myślę, że nie chcieli, żebyśmy wrócili, więc zrobili to żebyśmy już nie wracali. Żebyśmy nie próbowali jeszcze raz. Więc byliśmy nago i nas wypchnęli. Ja byłem w bokserkach. […]
– Nawet kiedy byliśmy już blisko bramki, trzymaliśmy się jej i błagaliśmy ich, żeby nas nie wyrzucali, ale użyli rażenia prądem, zmusili nas, żebyśmy puścili płot i wepchnęli nas do wody. […]
– I potem wepchnęli was do rzeki?
– Tak, wepchnęli nas do rzeki, fizycznie, swoimi rękami.
Hiyab nie był w stanie określić dokładnej lokalizacji wywózki. Jak wspomina, podczas transportu do linii granicznej funkcjonariusze zabraniali zatrzymanym podnosić głowy.
Oni nie chcą nawet, żebyśmy widzieli drogę. Powiedzieli, że mamy trzymać głowy nisko, żebyśmy nie widzieli drogi ani niczego innego.
Pod koniec wywiadu Hiyab wspomina, że podczas pierwszej próby przekroczenia granicy widział zwłoki.
Wiesz…Kiedy próbowaliśmy pierwszy raz, widzieliśmy martwe ciało, znaleźliśmy martwe ciało i powiedzieliśmy o tym zespołowi humanitarnemu. Rozumiem, że nic nie mogli zrobić, ale proszę, po prostu pomagajcie ludziom, żeby nie zabrakło im jedzenia ani wody. To wszystko.