Problemem jest, że oni są nielegalni. To w ogóle nie jest legalne. Wszystko opiera się na sile – Cztery pushbacki Kirosa
-
Rodzaj zdarzenia:
Pushback
-
Lokalizacja:
Słup graniczny nr 419
- Data: 11.2024
- Godzina: -
- Liczba osób: 4 osoby
- Demografia: Dwóch mężczyzn, w tym jeden z Etiopii (rozmówca) i dwie kobiety nieznanej narodowości
- Kobiety: 2
- Małoletni: -
- Problemy medyczne: Zwichnięcie kostek u jednej z kobiet
- Prośba o azyl?: TAK
- Przewiezienie na placówkę SG? TAK
-
Doświadczona przemoc (Polska):
Bicie, niszczenie mienia, groźby użycia gazu pieprzowego, odmowa przyjęcia wniosku o chronę międzynarodową
-
Doświadczona przemoc (Białoruś):
-
- Zidentyfikowane służby:Polska Straż Graniczna, Polska Policja
-
W momencie udzielania wywiadu (styczeń 2025) Kiros1 Imię rozmówcy zostało zmienione pochodzący z Etiopii zgłaszał, że łącznie doświadczył czterech pushbacków z Polski do Białorusi w okresie dwóch miesięcy i trzech tygodni. Ostatni z nich, opisywany poniżej, miał miejsce w listopadzie 2024 roku.
W grupie w której podróżował Kiros był poza nim jeszcze jeden mężczyzna i dwie kobiety. Przekroczyli polską zaporę graniczną razem około północy. Kiros relacjonuje, że podczas przekraczania muru jedna z kobiet skręciła sobie obie kostki u nóg.
Grupa spędziła w lesie około pięciu lub sześciu godzin przed spotkaniem polskich służb. Zdaniem Kirosa, grupa została złapana najprawdopodobniej dzięki użyciu dronów. W interwencji uczestniczyła czwórka funkcjonariuszy: trzech mężczyzn i jedna kobieta. Według relacji Kirosa, grupa została zaatakowana i pobita przez funkcjonariuszy od razu po zatrzymaniu.
Mają drona, obserwacja jest całkiem dokładna i to jest szczelna granica, więc przychodzą cię szukać. Jak się złapią, od razu cię biją, albo straszą, wiesz. Nie wiem, to dlatego, że sami są przestraszeni.
W naszym przypadku użyli drona, żeby nas złapać. Nie powiedzieli nic w stylu “jesteś aresztowany” czy coś, tylko zaczęli nas bić i założyli nam kajdanki.
Kiros relacjonuje, że po tym, jak on i pozostałe zatrzymane osoby zostały pobite, funkcjonariusze związali im ręce plastikowymi kajdankami i przeszukali je. W trakcie przeszukania, które miało miejsce już w samochodzie, funkcjonariusze zniszczyli telefony należące do złapanych osób oraz podarli posiadane przez nie pieniądze.
Przeszukują cię, tak jakbyś był o coś podejrzany. Szukają wszystkiego, dokumentów i czegokolwiek innego co przy sobie masz. Mężczyźni przeszukiwali mężczyzn, a kobiety – kobiety. Ponieważ była północ, nie mogli zabrać nas na placówce i przeszukali nas po prostu w aucie.
[…]
Gdy cię złapią, niszczą twój telefon, ale nie zabierają ci pieniędzy, tylko drą je na twoich oczach. Po prostu drą banknoty, dolary, czy co tam masz.
Osoby z grupy próbowały rozmawiać z przedstawicielami służb i prosić o udzielenie pomocy medycznej kontuzjowanej kobiecie. Ich prośby zostały jednak zignorowane:
Próbowaliśmy z nimi rozmawiać, nawet pokazaliśmy im dziewczynę ze zwichniętymi kostkami, była w końcu zraniona, próbowaliśmy z nimi rozmawiać, ale to nie były osoby, z którymi dałoby się rozmawiać. Powiedzieliśmy, że jesteśmy imigrantami, szukamy po prostu lepszego życia, ale oni nie słuchali.
Zgodnie z relacją Kirosa, pogranicznicy nie dali osobom z grupy żadnych dokumentów do podpisania, nie wyjaśnili im również sytuacji prawnej:
Nie, nic takiego, nie było żadnych papierów ani czegoś podobnego. Oni się tobą nie przejmują. To, co robią – łapią cię, psują ci telefon i cokolwiek muszą zrobić, biją cię, używają siły, a potem cię wyrzucają. Jeżeli byłby jakiś proces, w którym, ok, możesz przejść tutaj legalnie, zalegalizujmy cię i podpiszmy dokumenty albo cokolwiek. To by było w porządku. To by było idealne, ale tak po prostu nie jest. […] nie było prawa ani niczego.
Funkcjonariusze zignorowali również wyrażenie przez osoby z grupy chęci złożenia wniosku o ochronę międzynarodową. Kiros wspomina, że w odpowiedzi na próbę poproszenia o azyl grupa została obrzucona obelgami.
Oni wszyscy mówili ‘kurwa’, używali słowa ‘kurwa’ i nie rozumiałem czemu […] mówili, “Chcecie jechać do Niemiec, nie chcecie naszego kraju”. Bo oni mają jakieś emocje, nienawidzą uchodźców i imigrantów.
Grupa została przewieziona w okolice płotu minivanem, opisywanym przez Kirosa jako typowe auto do przewozu więźniów. Jazda samochodem trwała ok. 45 minut do godziny. Osoby wypchnięto w okolicach słupka 419 – na bagnistym terenie na wschód od Zalewu Siemianówka. W trakcie pushbacku jeden z funkcjonariuszy otworzył furtkę w murze i rozciął zatrzymanym plastikowe kajdanki, którymi były skrępowane ich ręce. Drugi groził Kirosowi i jego towarzyszom użyciem gazu pieprzowego, żeby zmusić ich do przejścia na drugą stronę muru.
Było ich dwóch. […] jeden otworzył bramkę, a gdy to zrobił to przeciął nasze plastikowe kajdanki i powiedział, “Do wody!” I zmuszają cię do wejścia do wody. Jeśli nie wejdziesz do wody to cię spryskają gazem pieprzowym. Jeśli użyją gazu pieprzowego, to nie możesz nic widzieć godzinami i to jest bardzo bolesne dla oczu i w ogóle. Więc nawet, wiesz, w naszej sytuacji, powiedzieli, że mamy wejść i byliśmy zmuszeni. Weszliśmy, bo nie chcieliśmy żeby nas spryskali gazem.
Kiros relacjonuje, że miejsce w którym on i pozostałe osoby zostały wyrzucone za mur było bardzo podmokłe i bagniste. Grupa spędziła co najmniej pół dnia próbując wydostać się na suchy teren.
To jest jak wodospad alg i mnóstwo szkodników. A oni zmuszają cię do wejścia tam i po prostu cię tam wepchną. Wyjście z tej wody zajmuje jakieś pół dnia albo cały dzień i w tym momencie tracisz wszystko.
Kiros opisał następnie jeden z doświadczonych wcześniej pushbacków, tym razem nie podając lokalizacji ani daty. Po przejściu przez granicę próbował skontaktować się z organizacją humanitarną, co nie udało się ze względu na brak zasięgu. Doszedł do miasta i tam został zatrzymany przez policję. Funkcjonariusze, którzy zatrzymali Kirosa i jego towarzyszy, szydzili z nich i nazywali ich małpami.
Spróbowaliśmy wezwać organizację humanitarną, ale roaming danych nie działał w naszych telefonach. Więc przeszliśmy wiele mil […] a potem poszliśmy tam i myśleliśmy wtedy, że nawet jeśli policja nas złapie, to nam pomogą, bo są i w mieście i w ogóle. Ale oni nazwali nas małpami i mówili coś, jakby wiesz, po polsku, nie wiem co mówili, ale kazali nam mówić, że jesteśmy małpami.
[…]
Tak, najpierw złapała mnie policja, […] potem policja wezwała strażników granicznych. Strażnicy przyszli i, wiesz, założyli nam plastikowe kajdanki na ręce. Spędziłem jakieś półtorej godziny na placówce Straży Granicznej, a potem mnie wywieźli.
Kiros opisuje działania polskich służb jako nielegalne. Zaznacza, że sam chciał zalegalizować swój pobyt w Polsce.
Problemem jest, że oni są nielegalni. To w ogóle nie jest legalne. Wszystko opiera się na sile. Po prostu przychodzą, biją cię, torturują, obrażają i wywożą. Gdyby był jakiś proces, nawet jakbyś mógł podpisać jakieś dokumenty i potem wrócić, mógłbyś powiedzieć, że to jest w jakimś stopniu legalne. Ale to nie jest ani odrobinę legalne. Po prostu przychodzą, wtedy, mój ostatni pushback był na granicy, wyrzucili mnie i tyle. Ale tamtym razem poszedłem na policję, policja została wezwana, próbowałem być legalny, spróbowałem zrobić wszystko jak trzeba. Ale oni przychodzą, robią to […] i odsyłają nas do Straży Granicznej. Strażnicy graniczni nas biją i wysyłają do Białorusi.
Po opisanym wyżej pushbacku Kiros doświadczył przemocy ze strony białoruskich służb i został przez nie zmuszony do kolejnej próby przejścia do Polski, mimo że miał wtedy złamaną rękę.
Kiedy Białorusini, patrol samochodowy, mnie zauważyli, przyszli do mnie i wiesz, pobili mnie, złamali mi ramię i nawet przyprowadzili psa. A ten pies był straszny, w ogóle trudno o tym mówić. […] później w nocy, po północy, zmusili mnie, pomimo złamanej ręki, zmusili mnie żebym wracał, żebym spróbował znowu pójść do Polski.
Kiros opisał też jak doświadczenia przemocy podczas pushbacków i w trakcie pobytu w Białorusi wpływają na osoby w drodze. Wspomniał o trzech osobach, które zginęły na polsko-białoruskim pograniczu.
Chciałbym po prostu zapomnieć o tym wszystkim, o bólu. Miałem szczęście, że przeszedłem przez to wszystko w dwa miesiące. Ale słyszałem o ludziach, którzy byli tu przez sześć miesięcy, wiesz, znam jedną dziewczynę, która wycierpiała półtora roku, rok i cztery miesiące. To szaleństwo! […] na granicy i w mieście w Białorusi, jeżeli jesteś nielegalny. Wsadzają cię do zamkniętego obozu i w ogóle i wiesz, tam dzieją się straszne rzeczy. Znam ludzi, którzy zapomnieli jaki jest dzień, którzy zapomnieli wielu rzeczy, z powodu sytuacji tam i z powodu tego, co dzieje się z migrantami. […] Wiem też o trzech osobach, które zmarły, jednej z Somalii, jednej z Etiopii i jednej, której narodowości nie znam.
Kiros chce, żeby osoby odpowiedzialne za łamanie praw człowieka na granicy zostały pociągnięte do odpowiedzialności.
Są jak barbarzyńcy, jeśli mam być szczery. Jeżeli jest jakaś możliwość, jakieś środki prawne, które można przeciwko nim zastosować, naprawdę, chciałbym tego […]. A jeżeli środki prawne nie są możliwe, to chciałbym żeby był jakiś rodzaj świadomości, żeby powstał jakiś rodzaj świadomości między ludźmi na ten temat.