Nie mamy dla ciebie miejsca – pushback Kofiego
-
Rodzaj zdarzenia:
Pushback z Polski do Białorusi
-
Lokalizacja:
Polska / Białoruś
- Data: 07.05.2023
- Godzina: brak danych
- Liczba osób: 3 osoby
- Demografia: Dwóch mężczyzn i jedna kobieta, wszyscy z Etiopii
- Kobiety: 1
- Małoletni: 0
- Problemy medyczne: -
- Prośba o azyl?: TAK
- Przewiezienie na placówkę SG? TAK
-
Doświadczona przemoc (Polska):
przymus podpisania dokumentów po polsku, pryskanie gazem po twarzy, niszczenie mienia, brak możliwości złożenia wniosku o azyl, pushback na bagno, przemoc psychiczna, wyśmiewanie, wyzwiska
-
Doświadczona przemoc (Białoruś):
-
- Zidentyfikowane służby: Funkcjonariusze policji, pojazd typu van należący do Strazy Granicznej, funkcjonariusze Straży Granicznej na placówce (przynajmniej jedna funkcjonariuszka), funkcjonariusze Straży Granicznej, którzy dokonali wywózki
-
Nie mamy dla ciebie miejsca – pushback Kofiego
Kofi przekroczył granicę polsko-białoruską […] około godziny 6 rano. Wraz z osobami towarzyszącymi wsiadł do samochodu, który najprawdopodobniej miał go zabrać na zachodnią granicę. Po przejechaniu około 45 km samochód został zatrzymany przez policję do kontroli drogowej […]. Początkowo policjanci testowali kierowcę na obecność alkoholu w wydychanym powietrzu, lecz w trakcie wykonywania testu dostrzegli pozostałych pasażerów samochodu i podjęli względem nich czynności.
Zabrali powerbanki, wszystkie niezbędne rzeczy. Wiesz… Telefony, powerbanki, kable, wszystko, zabrali wszystko. Wtedy zadzwonili po Straż Graniczną
Po około godzinie na miejsce zatrzymania samochodem typu van, który według Kofiego w środku przypominał więźniarkę, przyjechała straż graniczna. Funkcjonariusze skuli zatrzymanych plastikowymi opaskami zaciskowymi, umieścili w vanie, a następnie wszystkich poza kierowcą samochodu i jego towarzyszem zawieźli na placówkę.
Kofi zaznacza, że od początku interakcji ze strażą graniczną powtarzał, że chciałby ubiegać się o ochronę międzynarodową. Według jego relacji pozostałe osoby również wyraziły taką chęć. Na posterunku funkcjonariusz straży granicznej miał mu powiedzieć: „Jeden z moich szefów do ciebie przyjdzie”, po czym dodał: „zamknij mordę” i zamknął drzwi.
Na placówce Kofi i jego towarzysze nie mieli kontaktu z żadnymi innymi zatrzymanymi, lecz widzieli rzeczy osobiste, które zinterpretowali jako rzeczy zarekwirowane innym osobom w podobnej sytuacji. Dostali również dokumenty do podpisania – część w języku polskim i jeden dokument w języku angielskim, ten ostatni mówiący o braku możliwości wjazdu do strefy Schengen. Kofi nie wie, czego dotyczyły dokumenty w języku polskim, Na dokumentach znajdowały się jego dane osobowe.
Pytałem go „Co tu jest napisane?”. On odpowiedział „Nie twój interes”, mówił, żebym po prostu podpisał. Mówił, że muszę to podpisać przymusowo, że będą jakieś konsekwencje, jeśli nie podpiszę tych dokumentów. Powiedział, że mogę mieć postawione zarzuty. No i nie miałem innego wyboru niż podpisać. Podpisałem, ale to nie był mój prawdziwy podpis. To był podpis kogoś innego, to znaczy po prostu losowo to podpisałem.
Budynek Straży Granicznej, do którego został przewieziony, Kofi opisał jako jednopiętrowe, ciche miejsce otoczone pasem zieleni. Dach był czerwony lub zielony. Budynek przypominał mu stację benzynową.
Po podpisaniu dokumentów Kofiemu i pozostałym osobom kazano wejść do samochodu. Następnie funkcjonariusze, inni niż ci, którzy dokonali zatrzymania, przewieźli ich na granicę, w miejsce opisywane przez mężczyznę jako bagniste i otoczone wodą. Kofi zapamiętał numer słupka granicznego, przy którym został wyrzucony. Charakterystyka terenu wokół podanej przez niego lokalizacji zgadza się z jego opisem.
Kofi i jego towarzysze prosili o przewiezienie w bezpieczniejsze miejsce, bez rezultatu.
Przemoc miała miejsce, gdy wypchnęli nas z powrotem, zabrali nas do muru, aby wyrzucić nas po białoruskiej stronie. Było trochę przemocy, ponieważ zrzucili nas po stronie wody (…). I [pytałem:] „Czy możecie nas wyrzucić w bezpieczne miejsce?””. „Okej, możecie nas wyrzucić, ale czy w bezpieczne miejsce?””. „To nie nasza sprawa, po prostu się stąd wydostań”” – powiedzieli. I oni, wiesz, popchnęli nas, a potem ktoś, ktoś pobił mnie w plecy (…), a potem zepchnęli nas z powrotem na wodę. Na obszar wodny. Było trochę głęboko i było bardzo zimno.
Według relacji Kofiego funkcjonariusze zniszczyli wszystkie zarekwirowane wcześniej telefony, powerbanki i kable. Działo się to na oczach zatrzymanych, telefony wrzucono do wody. Kofi i pozostałe osoby błagały, by ich nie niszczyć. W odpowiedzi grupa została spryskana gazem łzawiącym po twarzach. Kofi opisuje, że działo się to w akompaniamencie śmiechu i wyzwisk. Działo się to około godziny 18.
Oni zniszczyli je na naszych oczach, zniszczyli wszystkie telefony na naszych oczach i użyli tego gazu, tego palącego gazu na nasze oczy. […] I Żartowali sobie z nas. „Hej, panowie, chodźcie tu, wskakujcie do bagna i wracajcie tam, skąd jesteście. Nie mamy dla was miejsca” Takie rzeczy mówili.
Funkcjonariusze kazali im przejść przez bramkę w barierze. Niedługo potem wszystkie trzy wypchnięte osoby zostały złapane przez służby białoruskie i przewiezione około 150 km od miejsca pushbacku, na granicę litewsko-białoruską.
Kofi w swojej relacji opisuje też przemoc ze strony służb białoruskich. Był to jego czwarty pushback. Jak mówi, za każdym razem, kiedy próbował wrócić do Mińska, doświadczał pobicia.